wtorek, 18 marca 2014

"Sto imion" - Cecelia Ahern



Pewnie większość osób czytających, widząc nazwisko Ahern wyłuszczone na grzbiecie Książki, od razu ma przed oczyma "PSKocham Cie". Przyjęcie takiej latki żart w pewien sposób krzywdzące dla autorki, ponieważ cokolwiek by nie nie napisała i tak bedzie do porównywane z. Ta ksiazka, ktora odniosła światowy sukces. Z drugiej jednak Strony dzieki tak wyrobionej marce mozna byc pewnym, że kupując książkę nie trafimy na coś słabego, wręcz przeciwnie.
Muszę przyznać, że wszystkie książki Ahern, które do tej pory udało mi sie przeczytać, miały w sobie coś niesamowitego. Z tej przyczyny, bez obaw postanowiłam sprawdzić, co tym razem przygotowała dla swoich fanów ...



Jestem wzrokowcem. Przyznaję się bez wahania, dlatego samo spojrzenie na okładkę zachęcało mnie do jak najszybszego rozpoczęcia przygody, jaką stało się dla mnie czytanie tej książki.

Główna bohaterkę-Kitty Logan poznajemy w dość niezręcznych okolicznościach. Usiłuje ona odwiedzić w Szpitalu swoją długoletnią przyjaciółkę-Constance, ktora choruje na raka i stopniowo żegna sie z życiem. Na początku nic nie wiemy o Kitty. Później dowiadujemy się, że jest dziennikarką, która z powodu nikczemnie uknutej intrygi ma sprawę w sądzie i zawieszono ją w wykonywaniu swojej pracy. Przez to zdarzenie wypaliła sie zawodowo i w momencie rozgrywania się akcji jest w złym stanie psychicznym. Dodatkowo sprawę pogarsza poczucie wyrzutów sumienia dziewczyny, która nie nie potrafiąc poradzić sobie ze świadomością złego stanu koleżanki, celowo odkłada na "wieczne nigdy" wizytę w szpitalu.

Constance w książce jest niczym promyk słońca i głos rozsądku. To ona jako jedyna rozmawia z Kitty wytykając jej co po wielu latach współpracy zmieniło sie w niej na gorsze. Można powiedziec, że ich rozmowa w szpitalu daje jej mentalnego kopa w tyłek i motywuje do doglębnych przemyśleń. Constance dodatkowo daje Katherine cel. Wyjawia jej, że pośród jej prywatnych dokumentów znajduje sie teczka, którą Kitty musi jej jak najszybciej dostarczyć, ponieważ dokumenty w niej ukryte są bardzo ciekawe. Jest to materiał na artykuł, który zawsze chciała napisać. Niestety nie zdradza o co jej chodzi, ale obiecuje, że wytłumaczy jej to w trakcie następnego spotkania, do którego de facto niestety nie dochodzi ...

Kitty Traci przyjaciółkę i jednocześnie szansę na poznanie skutecznie skrywanej tajemnicy jaką kryje magiczna teczka. Po jej otwarciu, dostrzega listę stu nazwisk. Jej misja staje sie spełnieniem woli przyjaciółki poprzez  napisanie wymarzonego przez nią artykułu, jej niedokończonej Historii. Pozostaje jednak tylko jedna zasadnicza sprawa. Co tak właściwie łączy te sto Osób? Jaki pierwotnie mial być Temat artykułu?

Bohaterka książki ma bardzo mało czasu na ziszczenie się marzenia zmarłej koleżanki. Redaktor Naczelny dał jej dwa tygodnie na napisanie artykułu ... W tym momencie dziennikarka zaczyna wyścig z czasem, samą sobą, a przede wszystkim z przeciwnościami losu. Daje z siebie wszystko, aby mieć świadomość, że po ukończeniu pracy uda jej się zrehabilitować w środowisku dziennikarskim oraz zadowolić samą siebie. W tym celu wywraca swoje życie do góry nogami. Dzieki temu udaje jej się poznać niesamowitych ludzi.

Údaje jej się spotkać tylko z częścią osób wymienionych na liście. Praca nad artykułem powoduje to, że  Kitty diametralnie sie zmienia. Zaczyna patrzeć w inny sposób na otaczający ja świat i modyfikuje swoją definicję szcześcia.

"Sto imion" to bardzo wzruszająca i poruszająca do głębi lektura. Pokazuje kalejdoskop barwnych postaci, które nie dostrzegają swojej wyjątkowości. Wysiłek głównej bohaterki, aby poznać cechy łączące te dziesięć osób jest bardzo imponujący i sprawia, że całość książki jest unikatowa. Do tej pory nigdy nie zdarzyło mi się zauroczyć postacią książkową, ale Kitty od początku zawładnęła moim sercem. Zagłębiając sie stopniowo w fabułę, zorientowałam się, że Ahern tak zróżnicowała wiekowo swoich bohaterów, aby poruszyć i zainteresować szersze grono czytelników.

Każda z postaci ma osobną i bardzo intrygującą historię, którą skrywa przed otaczającym ją światem. Nie chcę w tym momencie napisać za dużo, dlatego nie będę rozwijała szczegółowo tej kwestii. Warto jednak nadmienić, że czytanie poszczególnych zwierzeń osób, którym Kitty poświęciła swój artykuł jest bardzo wzruszające. Sama nie należę do otwartych osób, dlatego doceniam odwagę tych dziesięciu osób. Kto normalny, opowiedziałby o swoim życiu obcej kobiecie, która na dodatek chce z tego zrobić materiał na artykuł? Na szczęście, cisi bohaterowie (tak ich sobie nazwałam) , po jakimś czasie tego dokonali. Aby wlaśnie za ich sprawą Kitty osiągnęła swój cel, a przy okazji zyskując grono oddanych przyjaciół.

Bardzo żałuję, że książka tak szybko sie skończyła. Może do zabrzmieć troche idiotycznie, ale świetnie się czułam jako obserwatorka pokazanych w niej zdarzeń. Z drugiej strony, zakończenie powieści nastąpiło bardzo subtelnie. Wspominam to, ponieważ bardzo często można się spotkać z tym, że jest ono urywane. Dalej nie opuszcza mnie nieprzeparta chęć poznania większej ilości ciekawych życiorysów.Kto wie? Może kiedyś doczekam się kontynuacji ...

W dzisiejszych czasach, ludzie pędzą za karierą. W sumie wszyscy to wiedzą, ale nic z tym nie robią. Takim  przypadkiem była Kitty. Dlatego jej historia oraz przemiana, tak bardzo przypadły mi do gustu. Nawiązując do pierwszych zdań mojego tekstu, autorka zasługuje na szacunek, ponieważ "Sto imion" podobnie do "P.S.Kocham Cie" to według mnie książka jak najbardziej godna uwagi. Każda złotówka wydana na jej zakup, w moim mniemaniu jest, tego warta.

piątek, 14 marca 2014

[Przedpremierowo] "Chwila szczęścia" - Federico Moccia

Ah, Moccia, Moccia, co ci chodzi po głowie.. Płomienny romans w Rzymie, wyśmienite jedzenie i dwie turystki z Polski. Tak się zastanawiam, jest to promocja Włoch czy poradnik jak ułożyć sobie życie z obcokrajowcem? Whatever, ważne, że jest dobre jedzenie.

Wakacje. Upalne lato. Włochy. Rzym. Szorty i spódniczki. Okulary przeciwsłoneczne. Trampki i sandały. Wino.. duuużo wina. Sery, makarony, tarty. Czyż to nie cudowne? Czekam na to od poprzednich wakacji. Aż tu nagle los daje mi tę książkę i czuję się jakbym wsiadła w busa i znalazła się na chodniku w centrum Rzymu. Grazie, Panie Moccia

Ania i Paulina przybyły do Włoch z Warszawy, i w zasadzie niewiele o nich wiemy, bo narracja jest pierwszoosobowa z perspektywy Nicco. Wygląda na to, że przyjechały na wakacje i są raczej nastawione na maksymalne szaleństwo. W restauracji wpadają na Nicco i Grubego, którzy zapewniają im moc wrażeń na następne dni. Nicco ma złamane serce, a Gruby dwie dziewczyny, które niewiedzą o sobie nawzajem. We czworo spędzają niezapomniane, szalone chwile. Można było zapomnieć o wszystkim co złe, gwarantuję.


Co ciekawe, ani Nicco ani Gruby nie są mistrzami w posługiwaniu się językiem angielskim, sytuację ratują dziewczyny (typowe), znając podstawy włoskiego, także komunikacja między nimi jest dosłownie wielojęzykowa. Fajne, lub nie, jest to, że nie wszystko zostało przetłumaczone. Nie jestem pewna jak to wygląda w tłumaczeniu przez inne kraje, ale u nas możecie znaleźć pojedyncze włoskie i angielskie wyrażenia. Lubię takie połączenia, ale niekiedy nie wiedziałam co jest mówione dziewczynom, a co Nicco wyszeptał w myślach. W dwóch słowach - pogubiłam się.

Na początku styl pisania autora, zdawał mi się, wymuszony, jednak potem czytałam z przyjemnością i lekkością. Przykro mi to mówić, ale według mnie znalazło się w książce zbyt dużo mówienia o niczym. Rozumiem, że w jakiś sposób należało przedstawić czytelnikowi opisy uczuć Nicco, bo własnie ten temat jest najbardziej poruszany, jednak było to nudne i monotonne. Nicco własnie został porzucony przez dziewczynę, na której bardzo mu zależało, jednak nigdy nie usłyszała od niego "kocham cię", a Ania koi smutek i jest przygodą. W pewnym sensie, nie zostałam przekonana co do ich rozkwitającego uczucia.  Do tego, że to spotkanie znaczyło coś istotnego, również nie. Ani dla Nicco, a tym bardziej dla Grubego. Nie zauważyłam żadnej przemiany.

Poza tym, główny bohater (Nicco) zbyt często wracał myślami do byłej dziewczyny. Takie sytuacje mają miejsce w życiu każdego czytelnika, dlatego fabuła jest bardzo realistyczna. Jednak jak dla mnie, wykonanie nie było najlepsze, wyszło sztucznie i niechlujnie. Będziemy mieli okazje śledzić dalsze perypetie naszych bohaterów w drugiej części, której akcja ma się toczyć w Polsce. Uważam, że to dla nas wyróżnienie, fajnie jest czytać, teoretycznie, o sobie z perspektywy włocha. Mam sprzeczne odczucia wobec polek z książki, z jednej strony były bardzo do nas podobne a z drugiej.. trudno jest wykreować postać obcokrajowca, nie będąc nim. Także szacunek dla Mocci za odwagę.

Tym o czym warto wspomnieć jest atmosfera gorących nocy, wakacyjnego szaleństwa i przepysznego jedzenia. Co jak co, ale pisanie o Włochach Moccie wychodzi perfekcyjnie. Takie jedzenie jakie nam opisywał jadłabym dniami i nocami, popijając do tego różnymi odmianami wina, niebo na ziemi. Widać, że autor lubi wszystko co włoskie i mi to nie przeszkadza, wręcz jest niezwykłe i pięknie niedzisiejsze. Porusza głównie tematy miłosne, w różnym wydaniu. Ale ja skupiłam się na romansie naszych par, bo jako jedyny był jako tako dopracowany. Reszta to tylko wzmianki.



Także, jeśli chcecie przeczytać coś lekkiego, niewygórowanego, o wakacyjnym klimacie, z Polkami w roli głównej to sięgajcie po "Chwilę szczęścia"!


Ps. Moccia chce przyjechać do Polski by rozeznać się w panujących tu zwyczajach i zyskać informacje potrzebne do napisania drugiej części tego projektu. Czyż nie jest to ekscytujące? Dla mnie tak. :D


poniedziałek, 10 marca 2014

"World War Z" - Max Brooks

Zacznę od tego, że nie jest to zwykła książka o tzw. żywych trupach. Ma inną formę, przekazuje niecodzienne informacje, spełnia różne funkcje. Można ją nazwać poradnikiem? Tak, chyba tak. Chociaż najtrafniej powiedzieć można, że to reportaż
Ta wojna miała wiele nazw: Wielki Kryzys, Lata Ciemności, Chodząca Zaraza [...] Światowa Wojna Z czy Pierwsza Wojna Z.
 W każdym razie, co jest niezwykłe, nie znajdziecie tam typowych rozdziałów. Nie ma głównego bohatera. Nie ma wielu wątków ani wartkiej akcji. Co najgorsze, nie ma też emocji.

Skąd wziął się materiał na książkę? No cóż, pierwotnie miał to być raport dla powojennego ONZ, jednak stwierdzono, że jest zbyt osobisty i zbyt szczegółowy. Jak ładnie wyraziła się szefowa - "posiada czynnik ludzki". Takie informacje przekazuje nam autor.
Ostatecznie raport zawierał jedynie suche fakty. 



"Rozdziały" to w tym przypadku, fragmenty rozmów reportera z uczestnikami Wojny Z, którzy ocaleli. Opowiadają oni, z różnych perspektyw, o swoich przeżyciach z Zombie. Każdy rozdział to inna osoba. Każdy to inna historia. Niektórzy spotkali się twarzą w twarz z niebezpieczeństwem, inni odegrali bardzo istotną rolę w tej wojnie, a są i tacy, którym udało się przemknąć niepostrzeżenie i jako tako cieszyć się wolnością. Bo ta wojna dotknęła każdego. Niezależnie jaki status społeczny miało się w Dobrych Czasach. Nieistotne w jakiego Boga wierzyłeś. Tej plagi nie dało się uniknąć. Ci ludzie, jako ocaleni, chcą zostawić ślad dla następnych pokoleń. Nie tylko jako wydarzenie zapisywane na kartach podręczników historii. To relacja uczestników wojny, która zaskoczyła wszystkich. To wciąż żywe wspomnienia, prawdziwe łzy i ludzkie uczucia. Wojna to własnie te historie, poruszające miliony serc, a nie cyferki i suche fakty. 

W Chinach pojawia się pacjent "Zero" z objawami niesklasyfikowanej choroby. Powoduje ona niszczenie ciała i późniejszą reanimację. Takie przypadki występują na całym świecie, jednak doniesienia te są ignorowane przez rządy państw. Gdy zagrożenie przyjmuje postać realną, panika rozprzestrzenia się na cały świat. Nikt nie wie jak uchronić się przed wirusem zamieniającym ludzi w rządne krwi potwory. Zombie przedstawić można jako ciała poruszające się dzięki nieznanej sile. Nie odczuwają bólu, ani nie mają ludzkich potrzeb życiowych (nie oddychają i nie muszą jeść, aby przeżyć). Jedyną formą zatrzymania Zombie jest uszkodzenie mózgu. Zamarzają też szybciej niż ludzie. To ich jedyne słabe punkty. Bez nóg czy rąk są w stanie się czołgać, aż dosięgną celu. Celu jakim jest mięso. No i krew. Ale chyba bardziej zależy im na mięsie.

Niedługo po pojawieniu się pacjenta "Zero" liczba Zombie rośnie w zastraszającym tempie. Zarazić można się przez ugryzienie. Występowanie objawów to sprawa indywidualna każdego człowieka, mogą to być godziny albo dni. Nie istnieje szczepionka ani lek zapobiegający zarażeniu. Wydawać by się mogło, że to sytuacja bez wyjścia. A jeśli chcecie dowiedzieć się, co było potem, to niestety musicie przeczytać "World War Z", bo więcej wam nie zdradzę. ;p

Najbardziej ubolewam nad brakiem stałych bohaterów. Nie ma nikogo, z kim bym się zżyła. Autor dał na każdego ocalałego mniej więcej kilka stron, a to za mało, żeby wczuć się w jego sytuację. Przez to lekturze nie towarzyszyły głębokie emocje. To było zbyt krótkie. Za płytkie. Gdy zdążyłam się wzruszyć czyjąś opowiastką, za sekundę musiałam przejść do kolejnej osoby. No i jak tu poczuć cokolwiek? Ale mimo wszystko, ta książka jest genialna. Ma coś w sobie co przyciąga, uzależnia. Nie przez romanse, ale poczucie grozy. Poczucie realności. To było takie prawdziwe, że chłonęłam każdą radę na wypadek ataku Zombie w naszym świecie. Cieszy mnie logika książki. Wszystko ma przyczynę i skutek. Są pewne kwestie "zaginionych rodziców", i nikt nie wie co się z nimi stało, prawdopodobnie zostali zjedzeni, ale autor tego nie wyjaśnia, nawet się tym nie przejmuje. Byłam trochę zła, że tak mało uczuciowo wszystko jest opisane. Ale tak by to wyglądało w realnym świecie, więc plus za urzeczywistnienie fabuły i wszystkiego co z tym związane. Znowu. No ale to ogromny plus. Rozdziały ułożone są chronologicznie, i dzięki za to Bogu, bo byśmy zwariowali. Fajne jeszcze jest to, że znamy daną sytuację z perspektywy całego świata. Kiedy Zombie osiągnęły apogeum, czytelnicy dowiedzieli się jak to wyglądało w różnych częściach Ziemi (tu Ameryka, tam Indie, ciekawe jak radzi sobie Australia.. xd). Widać, że Brooks podszedł do tematu profesjonalnie, nie tylko jeśli rozchodzi się o geografię, ale przede wszystkim o sprawy militarne. Specjalistycznych nazw było od groma - czołgi, broń, formacje itp, po prostu mnóstwo nazw. Ja przeważnie przymykałam na nie oko, ale to było uciążliwe, bo na prawdę się na tym nie znam. Nie mniej, to tylko taki niuansik.

Ekranizacja miała premierę 2 czerwca 2013r. (świat), i z tego co słyszałam jest całkiem dobra. W roli głównej z Brad'em Pitt'em! Chociaż nie wiem jak oni przerobili taki reportaż na film, ale widocznie można.

A tu zwiastun:


niedziela, 2 marca 2014

Wyniki czyli 'And the winner is... '



Oficjalnie, uważam rozdanie za zakończone. Jesteśmy MEGA zadowolone bo bardzo licznie zgłosiliście się do konkursu a liczba osób lubiących nas na fb wzrosła dwukrotnie! Bardzo wam dziękujemy, i postaramy się częściej robić takie rozdania! <3 




Zgłosiło się was baaaardzo wiele, musiałam każdy adres email pisać na malutkiej karteczce i złożyć na cztery części (w czym pomogła mi moja kochana mama - dziękuję mamo!) a następnie zaczęło się losowanie. Akurat w tym pomogła mi moja kotka, Fiona, która z uwagą patrzyła mi na ręce, także, co złego to nie ja - to ona. ;p 

Muszę dodać, że niekiedy, dobitnie dawała mi sygnały, iż jest poirytowana moją, trochę przydługą, sesją zdjęciową. Czego efektem jest ogromne zadrapanie na dłoni. :( 


Wylosowałam (pod kierownictwem Ms. Fiona) dwójkę zwycięzców, a następnie podjęłam decyzję do kogo jaki zestaw trafi. 
Pierwszym wygranym jest osoba pod emailem julia321998@gmail.com Gratulacje! Do ciebie trafia zestaw pierwszy czyli "Tygrysi księżyc" i "Władca marionetek". 



Natomiast drugi zestaw jakim jest "Kobieta niespodzianka" i "Opowieści grozy wuja Mortimera" trafia do agama11@o2.pl. Gratulacje!



Wysyłamy wam powiadomienia na adresy email, macie 48h na wysłanie nam swoich danych. Czekamy! ^^ 

Jeszcze raz gratulujemy i już na zakończenie: 
And the winners are...