sobota, 30 sierpnia 2014

Co zrobić, gdy nie ma się czasu na książki?

Co zrobić, gdy nie ma się czasu na książki? 

Ten problem jest znany chyba każdemu miłośnikowi książek. Ci, co nie czytają i tak mają to w dupie i się nie przejmują - szczęściarze. Natomiast my, cóż mamy począć, gdy straaaasznie chce nam się czytać, ale przychodzi się styranym z pracy/szkoły, ma inne obowiązki na głowie i wory pod oczami od niższej niż sugerowana dawki dziennego zapotrzebowania na sen. Tak właśnie mamy razem z Agatą. Obydwie pracujemy, mamy typowe obowiązki domowe i no chciałoby się zostać przy zdrowych zmysłach i od czasu do czasu spotkać ze znajomymi. A gdzie wolna chwila na książki? NIE MA.


To smutna prawda. I choćbym nie wiem jak kombinowała stać mnie jedynie na kilkanaście stron w tramwaju i to przy odrobinie szczęścia, kiedy to znajdę miejsce do siedzenia. Jednak myśl o błogich chwilach z książką, w innej rzeczywistości, powraca niezachwianie.

Przy śniadaniu, w drodze do pracy, w pracy, w drodze do domu, przy myciu naczyń, przy kolacji, przed snem. A ja chciałabym przedstawić wam dzisiaj dwa warianty tego, co można zrobić w takiej sytuacji.

Z perspektywy typowego książkomaniaka:

Generalnie taki - ktoś - może zrobić - nic. Tylko narzekają, smucą się i przeklinają na brak czasu. Jestem w stanie to zrozumieć, bo bywają takie chwile kiedy na głowie ma się tyle spraw, że nawet nie odczuwa się braku czytania. Dopiero potem nadchodzi wielki kac, z powodu braku książek.

Z perspektywy super-hiper-pozytywnego książkomaniaka:

Myślę o książkach CAŁY CZAS.

* Przy śniadaniu czuję się jak Katniss i Peeta przed igrzyskami.
Przypadek? Nie sądzę.
* Gdy jadę tramwajem POCHŁANIAM strony jak głodny chomik orzeszki. Ostatnio kontroler biletów musiał mnie stuknąć w ramie bo kompletnie przepadłam w książce + miałam słuchawki na uszach. Mieszanka wybuchowa.
* W pracy, na ile mogę, układam moje książki w stosy wg kolejności przeczytania, oczywiście w myślach. Raz za razem. Tak, tak, jestem świadoma, że nie starczy mi czasu na ich przeczytanie bo zaraz kończy się termin biblioteczny, ale pocieszam się faktem, że są gdzieś tam w moim domu i czekają na mój powrót. ;3
* wracając nocnym autobusem do domu myślę jedynie o nocnych łowcach, wyobrażając sobie, że zaraz przyjdzie po mnie przystojny Jace i.. nono, kochane Dary Anioła. <3
* A tuż, tuż przed spaniem leżę i rozmyślam. Kiedy byłam młodsza właśnie przed snem puszczałam wodze fantazji. Tworzyłam własne światy, własnych bohaterów, często umieszczając samą siebie w centrum wydarzeń. Lubiłam wyobrażać sobie, że mam jakąś moc albo specjalne umiejętności. Teraz robię to samo, tylko bardziej w formie książki. :)

Więc jak, czy to rzeczywiście jest tak, że nie mając czasu przestajemy myśleć o książkach? U mnie z pewnością tak nie jest! 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Dla fana Sherlock'a małe co nieco...



Wielbiciele, wielbicielki.. doszły mnie słuchy, że wszyscy kochają Sherlocka. I choć jest on na mojej liście "spraw, które muszę załatwić przed śmiercią", to nie przejawiam zbyt intensywnej fascynacji tą postacią.  Ale, że zgłosiła się do mnie dobra koleżanka z prośbą (błaganiem), żebym jako blogger wzięła udał w konkursie.. no to jestem. Bla, bla, bla konkurs jak konkurs, niejeden by powiedział, ale tutaj nagrodą jest biografia samego Benedict'a Cumberbatch'a! Czyli, odtwórcę serialowego Sherlocka. Nie lada gratka. Pewnie niejedna jego fanka już odlicza dni do premiery, która notabene będzie miała miejsce 9.09.2014 !


Poznaj Benedicta „Sherlocka” Cumberbatcha! 

Aktora znanego i uwielbianego przede wszystkim jako odtwórcę postaci Sherlocka Holmesa w bijącym rekordy popularności serialu BBC 

Detektyw, potwór, adwokat, naukowiec, malarz, komik, szpieg – lista rewelacyjnych ról Benedicta Cumberbatcha jest długa. Grał już ikoniczne osobowości współczesnego świata, postaci historyczne i kultowych bohaterów literackich. 
Wciąż rosnącą popularność zawdzięcza udziałowi w filmach:  „Piąta władza”,  „Zniewolony. 12 Years a Slave”,  „Sierpień w hrabstwie Osage”, „W ciemność. Star Trek” czy „Hobbit”. 
Bez wątpienia jednak największą sławę przyniosła mu tytułowa rola współczesnego, ekscentrycznego detektywa w serialu „Sherlock”. 

Barwne życie osobiste tego idola kobiet oraz wspaniała, błyskotliwa kariera aktorska czynią Benedicta Cumberbatcha idealnym bohaterem fascynującej książki. 

Prawdziwa gratka dla fanów Benedicta Cumberbatcha! 
Jedyna taka biografia! "

~ Taki opis widnieje na stronie wydawnictwa REPLIKA


Dla przyjaciół zrobię wszystko, także, Szysza, wisisz mi piwo. ^^ Nie ma nic za darmo, life is brutal.

Jednym z warunków było opublikowanie posta na ten temat, panie i panowie, oto post. Trzymajcie kciuki i jeśli chcecie sami weźcie udział. Buziaki!

Benedict Cumberbatch to marka sama w sobie. Biografia serialowego Sherlocka Holmesa Wydawnictwa Replika na wyciągnięcie ręki!



niedziela, 3 sierpnia 2014

"Dziewięć żyć Chloe King. Upadła" - Liz Braswell

Dziewięć żyć Chloe King #1

Wiecie, że uwielbiam Kobietę Kot? To jeden ze stu moich ulubionych filmów. Zawsze intrygowało mnie jak Halle Berry wije się i kopie tyłki bad guys. Moim skrytym marzeniem jest, żeby moja kotka (która nazywa się Fiona - nie wiem o czym myślałam nadając jej to imię) wielbiła mnie i zawsze przy mnie była, a jak przypadkowo się zabiję uratowała mnie z opresji i zamieniła w seksowną oraz niebezpieczną Catwoman. Marzenia..
Ale Chloe gdzieś zmieściła się w granicach mojej wybujałej wyobraźni, i choć kotów tam nie było, to zyskała pewne zdolności. Po tym jak umarła. 

Umarła! 

Taaak, Chloe jest szesnastolatką adoptowaną z Rosji, która w swoje urodziny umarła, a potem wstała jak niby nic i zaczęła spoufalać się z mężczyznami na lewo i prawo. Oprócz niepohamowanej żądzy, zyskała umiejętność szybkiego biegu, wysokich skoków i wysuwania pazurków. Dużo sypia, ma dobry wzrok.. upodabnia się do kota. A na dodatek jest na celowniku Bractwa Dziesiątego Ostrza. Czy zdoła zachować swoje dziewięć żyć? Jakie tajemnice zostają przed nią ukryte? Kto jest przyjacielem a kto wrogiem?

Mam niezdrowe wrażenie, że ta książka jest zwyczajnie dziecinna i niedbale napisana. Nie wiem dla jakiej grupy wiekowej byłaby odpowiednia, ale ja już raczej się do niej nie zaliczam. Dla mnie to było dość puste, bez wyrazu. Przyznam, że potencjał jest bardzo duży. Motyw ludzi posiadających cechy kocie jest dość znany, ale nie przypominam, żeby ktoś ostatnio go wykorzystał (oprócz filmu). Uważam, że wybór szesnastolatki na główną bohaterkę zamiast osiemnastolatki, na przykład, był błędem. Zyskalibyśmy więcej naturalności i ostrości. Ale nie mi pouczać autorkę, stało się i się nie odstanie.

Chloe jako postać mnie zawiodła, ale i zaskoczyła. Z jednej strony to jeszcze zagubiona nastolatka, która spokojnie mogłaby udawać dziecko z podstawówki. A z drugiej umie się odnaleźć w sytuacji i nie postępuje bezmyślnie. Chodzi do pracy po szkole, umawia się ze starszym chłopakiem.. i z rówieśnikiem. Z kwiatka na kwiatek, ale to wciąż niezrównoważona nastolatka. Jej kreacja jest dualistyczna, i mam tylko nadzieję, że w drugiej części Liz Braswell coś z tym zrobi. Choć, już pod koniec książki zauważyłam, że Chloe się zmieniła i być może trochę dojrzała. To dobry znak. 

Bardzo mało opisów, a jeśli już jakieś były to głupkowate i niepotrzebne. Jedynie co ratuje cały zarys książki to opisy walki i to w jaki sposób Chloe odkrywa swoje nowe umiejętności. To jak przeskakuje z budynku na budynek, jak przekracza swoje granice jest przedstawione w naprawdę ciekawy sposób. Walki nie było zbyt wiele, ale to co otrzymaliśmy było dobre. 

Jest dużo tajemnic, ale bez tej mrocznej aury, tylko po prostu mało jest opisane. W książce panuje chaos, mało który element został przemyślany. Prowokują czytelnika, bo on myśli, że to coś istotnego a potem te elementy są pomijane i właściwie się do nich nie wraca. W dodatku, o zgrozo, występuje ogrom kolokwialnych wyrażeń, które być może są dość "cool" dla gimnazjalisty, ale dla mnie niestety już nie.

Nie jest to żadna wymagająca powieść, i nigdy taką być nie miała. Czytało się ją dobrze, mimo całych tych moich narzekań. To taka lektura na jedną noc, lub jeden dzień, gdzie jest po prostu przyjemnie. Ale nie należy oczekiwać niczego więcej. Myślę, że sięgnę po następne części, być może już w najbliższym czasie. Ciekawi mnie co będzie dalej a to już coś. 


Dziewięć żyć Chloe King #2

Dziewięć żyć Chloe King #3

ohh, ale druga i trzecia część mają piękne okładki! Kurcze, dlaczego jedynka ma taką brzydką?

piątek, 1 sierpnia 2014

"Przez bezmiar nocy" - Veronica Rossi

Przez burze ognia #2

Kolejna dawka silnych wrażeń. Po wydarzeniach w jedynce Arii i Perry'emu przyjdzie się spotkać tylko na chwilę. On zajęty jest plemieniem, za które jest odpowiedzialny. A ona otrzymała misję odnalezienia Wielkiego Błękitu. 

Burze eterowe się nasilają. Tam gdzie kiedyś było względnie bezpiecznie teraz króluje lęk o następny dzień. Każdy chce znaleźć Wielki Błękit. Ale nie każdemu będzie to dane. 

Liczyłam, że autorka nas czymś zaskoczy, coś uwydatni, ale właściwie jedyne co czułam to zimny oddech na swoim karku mówiący: szybciej, szybciej, już niedaleko do Wielkiego Błękitu
Bezsensowna jest wiedza, że główny cel tej książki to dotarcie do bezpiecznej przystani zwanej Wielki Błękit. Pierwsza część była odpowiednia, poznajemy bohaterów i wgl, ale dwójeczka nie wniosła niczego nowego. Była tylko spoiwem łączącym pierwszy tom z trzecim. I nie powinno dać się tego odczuć.

Spodziewałam się też jakiegoś  wyjaśnienia skąd eter właściwie się wziął, ale niczego takiego nie otrzymałam. Jestem bogatsza w wiedzę o tym świecie, ale nie jest to ani wyraźne ani przejrzyste. Natomiast bohaterów polubiłam jeszcze bardziej, o ile się da. Uważam, że Aria i Perry są dla siebie stworzeni, i pomimo, prób na które są wystawiani, nie poddają się i walczą o miłość. A muszę napomknąć, że właściwie 2/3 książki są od siebie odseparowani (buuu).Wprowadzono kilku nowych bohaterów, a może trafniejszym określeniem byłoby, że poznajemy tych, o których już była mowa. Podoba mi się transformacja Arii. Z zagubionej i niewinnej zmieniła się w prawdziwą wojowniczkę. Ale mam żal, że jej przemiana nie została ukazana, tylko "stała się" pomiędzy częściami. 

Miłość to niesforny ptak, którego nikt nie może oswoić.

Akcja jest powolna i nudna, i naprawdę nic takiego się nie dzieje (no może oprócz końcowych stron) ale pochłonęłam ją jak gąbka wodę. Przeleciało mi hop bęc i już. Mam takie uczucie, że mogłabym wielokrotnie ją czytać i by mi się nie znudziła. 

Styl pisania Rossi właściwie się nie zmienił, nic nie zauważyłam. Natomiast opisy uczuć ewidentnie są atutem ten serii. To niezwykłe jak samym słowem można tak niedyskretnie wpływać na czytelnika. To wina pobudzanych emocji. I choć dzieje się niewiele, to każdy rozdział obfity jest w kształtowanie relacji, delektowanie się uczuciami. 

Nie uważam żeby to była najlepsza środkowa część ever, ale liczę, że Wielki Błękit będzie wart poświęcenia. :) 

Przez burze ognia #1
RECENZJA

Przez burze ognia #3