Przez burze ognia #1
Tak sobie myślę, że jest jest to jedna z lepszych (pierwsza dwudziestka) książek z gatunku fantasy jaką miałam okazję czytać. Nie wiem co w niej jest, ale pochłonęłam ją w jedną noc. Początek - beznadziejny. Ale rozwinięcie - woooow. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. A ja lubię gdy w lekturze przeciwstawnie występuje subtelność i ogromna moc emocji. Sądziłam, że pozytywne opinie na jej temat są co najmniej na wyrost, jednak, sama stwierdzam, że nie mogę ocenić jej tylko pozytywnie lub tylko negatywnie. To taki idealny środek.
Dobra, ale przybliżę wam lekko zarys fabuły.
Mamy główną bohaterkę, Arie, która mieszka w Revierie i funkcjonuje w świecie nierealnym. Za pomocą myśli może przenieść się do dowolnej Sfery i doświadczać wszystkiego wielowymiarowo. Dzięki wizjerowi (nakładki na oko) może jednocześnie przebywać w odizolowanej od reszty świata kopule i bawić się na imprezie, przykładowo, w Paryżu. Na początku kompletnie nie mogłam zrozumieć jak to wszystko działa, ale wraz z rozwijającą się akcją nabierało to sensu. Aria jako postać nie jest do mnie podobna, ale to nic, bo nietrudno przyszło mi się z nią zaprzyjaźnić.
Perry jest Wygnańcem. Urodził się poza kopułą. Miał styczność jedynie z tym co prawdziwe. Jest męski i odważny. Taki charakterny trochę. Początkowo uważa Arie bardziej jako kule u nogi, jednak potem ujawnia się jego delikatność i opiekuńczość. Perry ma bratanka dla którego jest w stanie zrobić bardzo wiele, i własnie to spowodowało, że złączyły się losy tej dwójki, Arii i Perry'ego.
Początek, jak już wspomniałam, niczym nie zachęca. Jest nijaki, chaotyczny, taki typowy gniot. Szczerze mówiąc, za pierwszym razem dotrwałam do końca, bodajże, pierwszego rozdziału, i się poddałam. Nie da się czytać książki prawie zasypiając. Ale dałam jej drugą szansę. Akurat nie było niczego lepszego w bibliotece. Przetrwałam pierwsze rozdziały i.. wpadłam w trans. Okej, nie powinno tak być, bo pierwsze zdania są najważniejsze, ten pierwszy rozdział ma połechtać nasze zmysły, a nie zamęczać na śmierć. To dosyć duży minus, no i jest jeszcze ta cała sprawa z wizjerem i tymi Sferami. Wyczuwam duży potencjał, i mam nadzieję, że Pani Rossi nie zepsuje tego wątku, jednak początkowo nic z tego nie pojmowałam. Fakt, nie znam się na cyberprzestrzeni i takich tam bajerach, ale myślę, że można było to wyjaśnić w taki sposób, aby nikt nie miał wątpliwości jak to wszystko działa. Teraz już bardziej to rozumiem, z każdym rozdziałem wiemy coraz więcej, ale początkowo w mojej głowie miałam kołowrotek. A mój wewnętrzny chomik nie nadążał machać malutkimi łapkami.
To co bardzo mi się podobało to ograniczenie ilości bohaterów, przez co wszyscy byli bardzo wyraźni. Atmosfera była, powiedziała bym, intymna. Tak jakby była to historia spisana specjalnie dla mnie. Relacja Arii i Perry'ego powoli nabierała tempa. Od lekkiej nienawiści do prawdziwego uczucia. No, co jak co, ale było dość emocjonalnie. Ale i spokojnie. Tak lekko. Dojrzale. A niektóre sceny były prześmieszne. Każde z główny bohaterów ma mocny charakter, a ich dialogi rozśmieszą niejeden "ciężki przypadek depresji". Podobały mi się opisy przyrody, oraz w szerszym obrazie, cały przedstawiony świat. Nie odstaje bardzo od naszego, jest dość realistyczny. Jedynie te dziwne, nowoczesne dodatki. Mam takie odczucie, że mogłabym to podciągnąć pod post apokaliptyczne fantasy jednak autorka niewiele o przeszłości mówi, także pochopnych wniosków nie przystaje mi wysuwać. Zobaczymy co będzie w następnych częściach.
Generalnie nie jest to żadna ambitna lektura - tylko, o własnie, idealna na wakacje. Lekka, przyjemna, zmysłowa. Ale nie jedynie romans. Jest też trochę tajemnic, ucieczka i pościg. Można na chwilę się zatrzymać i zastanowić co jest dla mnie ważne w życiu. :)
Mamy główną bohaterkę, Arie, która mieszka w Revierie i funkcjonuje w świecie nierealnym. Za pomocą myśli może przenieść się do dowolnej Sfery i doświadczać wszystkiego wielowymiarowo. Dzięki wizjerowi (nakładki na oko) może jednocześnie przebywać w odizolowanej od reszty świata kopule i bawić się na imprezie, przykładowo, w Paryżu. Na początku kompletnie nie mogłam zrozumieć jak to wszystko działa, ale wraz z rozwijającą się akcją nabierało to sensu. Aria jako postać nie jest do mnie podobna, ale to nic, bo nietrudno przyszło mi się z nią zaprzyjaźnić.
Perry jest Wygnańcem. Urodził się poza kopułą. Miał styczność jedynie z tym co prawdziwe. Jest męski i odważny. Taki charakterny trochę. Początkowo uważa Arie bardziej jako kule u nogi, jednak potem ujawnia się jego delikatność i opiekuńczość. Perry ma bratanka dla którego jest w stanie zrobić bardzo wiele, i własnie to spowodowało, że złączyły się losy tej dwójki, Arii i Perry'ego.
Początek, jak już wspomniałam, niczym nie zachęca. Jest nijaki, chaotyczny, taki typowy gniot. Szczerze mówiąc, za pierwszym razem dotrwałam do końca, bodajże, pierwszego rozdziału, i się poddałam. Nie da się czytać książki prawie zasypiając. Ale dałam jej drugą szansę. Akurat nie było niczego lepszego w bibliotece. Przetrwałam pierwsze rozdziały i.. wpadłam w trans. Okej, nie powinno tak być, bo pierwsze zdania są najważniejsze, ten pierwszy rozdział ma połechtać nasze zmysły, a nie zamęczać na śmierć. To dosyć duży minus, no i jest jeszcze ta cała sprawa z wizjerem i tymi Sferami. Wyczuwam duży potencjał, i mam nadzieję, że Pani Rossi nie zepsuje tego wątku, jednak początkowo nic z tego nie pojmowałam. Fakt, nie znam się na cyberprzestrzeni i takich tam bajerach, ale myślę, że można było to wyjaśnić w taki sposób, aby nikt nie miał wątpliwości jak to wszystko działa. Teraz już bardziej to rozumiem, z każdym rozdziałem wiemy coraz więcej, ale początkowo w mojej głowie miałam kołowrotek. A mój wewnętrzny chomik nie nadążał machać malutkimi łapkami.
To co bardzo mi się podobało to ograniczenie ilości bohaterów, przez co wszyscy byli bardzo wyraźni. Atmosfera była, powiedziała bym, intymna. Tak jakby była to historia spisana specjalnie dla mnie. Relacja Arii i Perry'ego powoli nabierała tempa. Od lekkiej nienawiści do prawdziwego uczucia. No, co jak co, ale było dość emocjonalnie. Ale i spokojnie. Tak lekko. Dojrzale. A niektóre sceny były prześmieszne. Każde z główny bohaterów ma mocny charakter, a ich dialogi rozśmieszą niejeden "ciężki przypadek depresji". Podobały mi się opisy przyrody, oraz w szerszym obrazie, cały przedstawiony świat. Nie odstaje bardzo od naszego, jest dość realistyczny. Jedynie te dziwne, nowoczesne dodatki. Mam takie odczucie, że mogłabym to podciągnąć pod post apokaliptyczne fantasy jednak autorka niewiele o przeszłości mówi, także pochopnych wniosków nie przystaje mi wysuwać. Zobaczymy co będzie w następnych częściach.
Generalnie nie jest to żadna ambitna lektura - tylko, o własnie, idealna na wakacje. Lekka, przyjemna, zmysłowa. Ale nie jedynie romans. Jest też trochę tajemnic, ucieczka i pościg. Można na chwilę się zatrzymać i zastanowić co jest dla mnie ważne w życiu. :)
Przez burze ognia #2 |
Przez burze ognia #3 |
Pomimo niezbyt dobrego początku, myślę, że warto do niej zajrzeć.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Warto!
UsuńMam tę książkę świeżo za sobą, bo czytałam ją jakieś dwa tygodnie temu i miło ją wspominam. Zasłużyła na taką recenzję :)
OdpowiedzUsuńoo, dziękuję. ;3 prawda? Zapada w pamięci jako "miła". Dobrze, że w ogóle się ją wspomina. Mogło być gorzej. ;p
UsuńChyba to nie jest książka dla mnie, ponieważ podczas czytania recenzji nie czułam, że chciałabym ją przeczytać lub że jest w niej coś, co mnie zachęca. Spasuję.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że nie zachęciłam. ;< Może przeczytaj recenzje na innych blogach. Nie zniechęcaj się od razu, bo myślę, że jednak jest to książka godna przeczytania.
UsuńPoczątek rzeczywiście nie zachwyca, ale mimo wszystko i ja uwielbiam tę historię i nie mogę się doczekać zakończenia historii :)
OdpowiedzUsuńJa w stosiku mam już drugą część, czeka na swoją kolej. Ale jestem bardzo, bardzo ciekawa jak to się rozwinie. :D
Usuńbardzo mnie zachęciłaś do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miło mi. ;3
UsuńCzytałam po angielsku, podobnie jak 2 część i jeszcze muszę to zrobić z 3. Lubię tę serię, ma w sobie coś, co mnie urzeka.
OdpowiedzUsuń