środa, 23 kwietnia 2014

"Ukąszenie" - Lynsay Sands

Saga rodu Argeneau #1

Hahahaha, czy może być coś bardziej irracjonalnego niż wampirzyca mdlejąca na widok krwi? Niech mnie, może jedynie terapeuta w roli prezentu urodzinowego. To wszystko i jeszcze więcej w "Ukąszeniu"!

Greg jest przystojnym, bardzo przystojnym doktorem - terapeutą, psychologiem, jak zwał tak zwał. To jeden z tych Ideałów. Dużo zarabia, nie nie brak mu humoru, jedyny jego mankament to pracoholizm. Facet nie ma życia towarzyskiego. No ale oczywiście wszystko się zmienia, gdy porywa go matka Lissianny. Starsza z rodu wampirów. Czy Greg okaże się jedynie przekąską?

Oczywiście, że nie! Naturalnie, pierwsze o czym pomyślała Liss, gdy zobaczyła go przywiązanego do swojego łóżka, to to, że wreszcie będzie mogła się najeść. Na widok krwi mdleje, aczkolwiek ssanie prosto z żyły zapewnia komfort, że nie widzi się jej. Dlatego Też Liss żywi się własnie w ten sposób (który jest dozwolony jedynie w wyjątkowych sytuacjach), ewentualnie może jeszcze zamknąć oczy i pic krew z paczki, ale to nie jest praktyczne. W każdym razie, Greg okazuje się nawet kimś więcej niż terapeutą. Ma tylko jedną szanse - i musi być tym najlepszym wyborem - bo wampir tylko raz może dokonać Przemiany. Czy Greg będzie tym, z kim Liss spędzi resztę życia?

Przygody Liss i Grega są przezabawne. Śmiałam się jak nigdy. Samo podejście do tematu jest nietuzinkowe. Sands, ukazała wampiry na swój własny, unikalny sposób. Przede wszystkim, nie brak tu humoru, styl pisania jest prosty a akcja płynnie przechodzi jednej do drugiej sceny. Wszystko jest bardzo lekko napisane, ani razu nie miałam wrażenia , że coś zostało powiedziane wymuszenie. Nie, wszystko co trzeba wiedzieć zostało perfekcyjnie wplecione w fabułę. I tu brawa za pomysł, bo to  jedyna książka, jaką miałam okazję przeczytać, gdzie logicznie wyjaśnione jest narodzenie wampirów i także ich zachowania. Jeśli coś robią - jest podana przyczyna. Okej, można by stwierdzić, że nie ma tego klimatu tajemniczości, wyższości tych istot nad ludźmi, ale to nieprawda. Fakt, możne nie są aż tak drapieżne i różnią się trochę od zabójców - krwiopijców, co ukrywają się w lasach byle tylko nie zwrócić na siebie uwagi "chłopów z widłami i pochodniami", ale są fascynujące na inny sposób. Dbają o siebie nawzajem i stanowią kochającą rodzinę. Autorka zwróciła nasza uwagę na relacje panujące między nimi. Naprawdę milo wyobrazić sobie, nie są egoistami, tylko polegają na sobie wzajemnie. Maja też normalne problemy. Mi się własnie te "normalne" poboczne wątki najbardziej podobały.

Bohaterowie są w porządku, może nie wygórowanych lotów, ale wystarczająco. No i jest ich tam dużo, przez co nie pamiętam prawie żadnego imienia. Tę lekturę polecam tym, którzy chcą ujrzeć odmienne oblicze wampirów, przy tym świetnie, niezobowiązująco się bawiąc. Co jeśli twój sąsiad jest wampirem, a ty tego nie zauważyłeś, bo ma kochającą się rodzinę? Cóż, wygląda na to, że nie warto ślepo zawierzać stereotypom. :)

Wampiry Argeneau # 2

Wampiry Argeneau # 3


piątek, 11 kwietnia 2014

"W otchłani" - Beth Revis

W otchłani #1

Na obecne czasy wizja zasiedlenia innej planety jest co najmniej nierealna. Niedorzeczna. Niewykonalna. Jednak jeśli istniałyby warunki ku temu, chcielibyście być pierwszymi obywatelami Nowej Ziemi? Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak odległe jest to marzenie, i może nawet więcej niż planowane trzysta lat w otchłani. Czy będzie warto? Może kiedyś się dowiemy.

Własnie tak, w otchłani. Zawieszeni gdzieś w przestrzeni pomiędzy Ziemią a ostatecznym celem. Tam znajduje się statek kosmiczny, na którego pokładzie życie toczy się dalej..

Starszy niebawem ma objąć funkcję przywódcy, nie w aspekcie kierowania statkiem, ale pilnowania ludzi na nim mieszkających. Populację na statku dzieli się na tych prowadzących aktywne, normalne (lub mniej normalne) życie oraz w stanie hibernacji. Wszystko jest pozornie idealne, każdy z nich jest nierealnie perfekcyjny. Podobny wygląd i brak indywidualności. Ci którzy w jakikolwiek sposób odstają od normy uważani są za chorych psychicznie, fajnie nie? W każdym razie są aż nazbyt posłuszni. Wierzą w to, co mówione jest od dawna, niekoniecznie zgodnego z prawdą. Są jak kury w zagrodzie - jedzą kiedy sypiesz im ziarno. Myślą o tym, co jest dla ciebie korzystne. Rodzą się i umierają kiedy jest to potrzebne. Są zniewoleni, nawet tego nie dostrzegając. Aż budzi się ona - Amy.

Amy urodziła się na Ziemi. Jest to dziewczyna, która kochała miejsce, w którym przyszło jej żyć, a wylot wcale nie był dla niej wybawieniem czy przygodą. Podążyła drogą swoich rodziców, mimo, iż miała wybór: zostać lub odlecieć. Przechodzenie w stan hibernacji było dla niej niezwykłym i zarówno przerażającym przeżyciem. Jako siedemnastolatka znalazła się sam na sam z własnymi myślami, na dobre kilkaset lat, i jedyne o czym marzyła to by się obudzić.

Starszy i Amy jak dla mnie są dla siebie stworzeni. Ona jest cudowna. Powiedzmy sobie szczerze, gdyby przyszło mi obudzić się o wiele za wcześnie niż powinnam, na jakimś dziwnym statku, wśród osób, którzy nie wiedzą właściwie nic o Ziemi, w dodatku wyglądając nietuzinkowo, co jest mało powiedziane, bo mając rude włosy pośród brunetów i brunetek, chyba bym zwariowała. A najsmutniejsze w całej tej historii jest to, że Amy nie może zbudzić swoich rodziców. Kiedy ona będzie się starzec, żyć pełnią życia, oni wciąż pozostaną tacy sami, pogrążeni we śnie. Kiedy w końcu zostaną przebudzeni, ich córka będzie u schyłku życia.

Starszy jest zafascynowany Amy, no po prostu pożera ją wzrokiem. Ziemią interesował się od zawsze, ale nawet mając specjalne uprawnienia, nie dostawał prawdziwych informacji. Zresztą, na statku jest więcej kłamstw niż można się tego spodziewać. Do tego przebudzenie Amy nie było przypadkowe, ktoś próbuje zabić innych zahibernowanych, pytanie brzmi, w jakim celu?

Mamy relację z tego co się dzieje od dwóch różnych osób, z innymi charakterami, inną przeszłością, są jak niebo i ziemia. Heh, zabawne, bo jest to najtrafniejsze określenie. Amy urodzona na Ziemi, Starszy na statku unoszącym się w kosmosie. Co było najlepsze, pomimo wartości ich spotkania, oni i tak pozostali tymi samymi ludźmi. Nie skupiali się na sobie, tylko myśleli o zupełnie innych sprawach. Starszy był okłamywany od dawna i dopiero teraz zdaje się to zauważać. Amy martwi się o rodziców i innych poddanych hibernacji. Ich miłość nie jest oczywista. Powoli się poznają i wcale nie zależy im na nieokiełznanym romansie, tylko na wsparciu. Co niezwykłe, autorka nadała książce atmosferę zamkniętej przestrzeni. Każdy zapewne w odmienny sposób wyobraził sobie ten statek, ale to uczucie pustki wokół niego odczuwa każdy. W taki sposób łatwiej jest poczuć bezsilność bohaterów.

Pomysł jest genialny, wykonanie perfekcyjne, właściwie nie ma niczego do czego mogłabym się przyczepić. Bohaterowie drugoplanowi wykreowani zostali równie dobrze jak Amy i Starczy. Akcja jest wartka. Opisy są niewymuszone, leciutko wplecione w dialogi, chociaż zdarzały się też dłuższe, ale to normalne. Cóż mogę powiedzieć, pozostaje mi jedynie polować na drugi tom. A was zachęcam do lektury!

W otchłani #2
W otchłani #3 
Ps. Nie uważacie, że okładka Cieni Ziemi jest cudowna? *.*