poniedziałek, 10 marca 2014

"World War Z" - Max Brooks

Zacznę od tego, że nie jest to zwykła książka o tzw. żywych trupach. Ma inną formę, przekazuje niecodzienne informacje, spełnia różne funkcje. Można ją nazwać poradnikiem? Tak, chyba tak. Chociaż najtrafniej powiedzieć można, że to reportaż
Ta wojna miała wiele nazw: Wielki Kryzys, Lata Ciemności, Chodząca Zaraza [...] Światowa Wojna Z czy Pierwsza Wojna Z.
 W każdym razie, co jest niezwykłe, nie znajdziecie tam typowych rozdziałów. Nie ma głównego bohatera. Nie ma wielu wątków ani wartkiej akcji. Co najgorsze, nie ma też emocji.

Skąd wziął się materiał na książkę? No cóż, pierwotnie miał to być raport dla powojennego ONZ, jednak stwierdzono, że jest zbyt osobisty i zbyt szczegółowy. Jak ładnie wyraziła się szefowa - "posiada czynnik ludzki". Takie informacje przekazuje nam autor.
Ostatecznie raport zawierał jedynie suche fakty. 



"Rozdziały" to w tym przypadku, fragmenty rozmów reportera z uczestnikami Wojny Z, którzy ocaleli. Opowiadają oni, z różnych perspektyw, o swoich przeżyciach z Zombie. Każdy rozdział to inna osoba. Każdy to inna historia. Niektórzy spotkali się twarzą w twarz z niebezpieczeństwem, inni odegrali bardzo istotną rolę w tej wojnie, a są i tacy, którym udało się przemknąć niepostrzeżenie i jako tako cieszyć się wolnością. Bo ta wojna dotknęła każdego. Niezależnie jaki status społeczny miało się w Dobrych Czasach. Nieistotne w jakiego Boga wierzyłeś. Tej plagi nie dało się uniknąć. Ci ludzie, jako ocaleni, chcą zostawić ślad dla następnych pokoleń. Nie tylko jako wydarzenie zapisywane na kartach podręczników historii. To relacja uczestników wojny, która zaskoczyła wszystkich. To wciąż żywe wspomnienia, prawdziwe łzy i ludzkie uczucia. Wojna to własnie te historie, poruszające miliony serc, a nie cyferki i suche fakty. 

W Chinach pojawia się pacjent "Zero" z objawami niesklasyfikowanej choroby. Powoduje ona niszczenie ciała i późniejszą reanimację. Takie przypadki występują na całym świecie, jednak doniesienia te są ignorowane przez rządy państw. Gdy zagrożenie przyjmuje postać realną, panika rozprzestrzenia się na cały świat. Nikt nie wie jak uchronić się przed wirusem zamieniającym ludzi w rządne krwi potwory. Zombie przedstawić można jako ciała poruszające się dzięki nieznanej sile. Nie odczuwają bólu, ani nie mają ludzkich potrzeb życiowych (nie oddychają i nie muszą jeść, aby przeżyć). Jedyną formą zatrzymania Zombie jest uszkodzenie mózgu. Zamarzają też szybciej niż ludzie. To ich jedyne słabe punkty. Bez nóg czy rąk są w stanie się czołgać, aż dosięgną celu. Celu jakim jest mięso. No i krew. Ale chyba bardziej zależy im na mięsie.

Niedługo po pojawieniu się pacjenta "Zero" liczba Zombie rośnie w zastraszającym tempie. Zarazić można się przez ugryzienie. Występowanie objawów to sprawa indywidualna każdego człowieka, mogą to być godziny albo dni. Nie istnieje szczepionka ani lek zapobiegający zarażeniu. Wydawać by się mogło, że to sytuacja bez wyjścia. A jeśli chcecie dowiedzieć się, co było potem, to niestety musicie przeczytać "World War Z", bo więcej wam nie zdradzę. ;p

Najbardziej ubolewam nad brakiem stałych bohaterów. Nie ma nikogo, z kim bym się zżyła. Autor dał na każdego ocalałego mniej więcej kilka stron, a to za mało, żeby wczuć się w jego sytuację. Przez to lekturze nie towarzyszyły głębokie emocje. To było zbyt krótkie. Za płytkie. Gdy zdążyłam się wzruszyć czyjąś opowiastką, za sekundę musiałam przejść do kolejnej osoby. No i jak tu poczuć cokolwiek? Ale mimo wszystko, ta książka jest genialna. Ma coś w sobie co przyciąga, uzależnia. Nie przez romanse, ale poczucie grozy. Poczucie realności. To było takie prawdziwe, że chłonęłam każdą radę na wypadek ataku Zombie w naszym świecie. Cieszy mnie logika książki. Wszystko ma przyczynę i skutek. Są pewne kwestie "zaginionych rodziców", i nikt nie wie co się z nimi stało, prawdopodobnie zostali zjedzeni, ale autor tego nie wyjaśnia, nawet się tym nie przejmuje. Byłam trochę zła, że tak mało uczuciowo wszystko jest opisane. Ale tak by to wyglądało w realnym świecie, więc plus za urzeczywistnienie fabuły i wszystkiego co z tym związane. Znowu. No ale to ogromny plus. Rozdziały ułożone są chronologicznie, i dzięki za to Bogu, bo byśmy zwariowali. Fajne jeszcze jest to, że znamy daną sytuację z perspektywy całego świata. Kiedy Zombie osiągnęły apogeum, czytelnicy dowiedzieli się jak to wyglądało w różnych częściach Ziemi (tu Ameryka, tam Indie, ciekawe jak radzi sobie Australia.. xd). Widać, że Brooks podszedł do tematu profesjonalnie, nie tylko jeśli rozchodzi się o geografię, ale przede wszystkim o sprawy militarne. Specjalistycznych nazw było od groma - czołgi, broń, formacje itp, po prostu mnóstwo nazw. Ja przeważnie przymykałam na nie oko, ale to było uciążliwe, bo na prawdę się na tym nie znam. Nie mniej, to tylko taki niuansik.

Ekranizacja miała premierę 2 czerwca 2013r. (świat), i z tego co słyszałam jest całkiem dobra. W roli głównej z Brad'em Pitt'em! Chociaż nie wiem jak oni przerobili taki reportaż na film, ale widocznie można.

A tu zwiastun:


5 komentarzy:

  1. Film bardzo mi się spodobał, muszę kiedyś przeczytać książkę .
    zapraszam zaczytan-a.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę przeczytaj ze zrozumieniem tekst zamieszczony w lewym dolnym rogu;)

      Usuń
  2. Zarówno film, jak i książka przede mną, jeśli się na nie zdecyduję:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiłaś mnie tą niecodzienną formą, więc chyba sama się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za takimi książkami, ale może tę przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń