środa, 8 kwietnia 2015

Piąta fala. Bezkresne morze - Rick Yancey

Piąta fala #2

Czy "Bezkresne morze" mnie zaskoczyło? I tak i nie. W pewnym sensie spełniło moje oczekiwania. Było tak jak się spodziewałam. Dalsza walka, właściwie bitwa o każdy oddech. O możliwość istnienia. Akcja pędzi jak szalona, co jest cholernym plusem tej książki. Nie miałam tego wrażenia, że coś mnie przyciąga i nie puszcza póki nie dojdę do ostatniej strony, ale to napięcie i upływający między palcami czas dawał takiego kopa: nie waż się przestawać. Czytaj dalej! To jest ważne! I takie tam. Ale z drugiej strony nie mam pojęcia tak na prawdę co się dzieje. Początek był genialny. <3  No i to by było na tyle. 

Sama książka została podzielona na dwie części. Pierwsza obejmowała wszystkich bohaterów, natomiast druga, o dziwo, dotyczyła jedynie Ringer. No i wtedy kurtyna wspaniałości opadła. Nic nie mam do tej postaci, ale narracja pierwszoosobowa - w jej osobie - doprowadziła mnie do szaleństwa. Moim zdaniem Rick źle to wykombinował. Byłoby to ciekawe, gdyby nie te przeskoki czasowe i niedokładność. Czytanie z jej perspektywy miało mi ułatwić zrozumienie fabuły, ale to jest tak jakby Ringer ukrywała myśli przed samą sobą. Mam wrażenie, że pisanie z jej perspektywy było wymuszone. W dodatku, jeśli miałam lepiej ją poznać, jako postać, to nie wyszło. Rozumiem ją chyba mniej niż wcześniej. 

Sam pomysł z podziałem narracji jest okej. W "Piątej fali" się sprawdził. I tym razem widzimy oczyma m.in. Cassie, Ringer czy Pączka. Ale jest pewien element, którego na miejscu autora bym nie wprowadziła. Otóż w połowie książki jakiekolwiek wzmianki na temat pozostałych bohaterów (pomijając Ringer i Filiżankę) ustają. Domyślam się, że w trzeciej części wszystko się wyjaśni, ale wygląda to tak jakby Yancey wolał zająć się samą Ringer a nieprzyjemny motyw Cassie zostawił sobie na potem. Nie wiem czy nie starczyło mu  kreatywności by zająć się tą kwestią, czy była to po prostu spontaniczna decyzja, którą uznał za słuszną, ale w moim odczuciu to niewypał. 

Aczkolwiek, muszę przyznać, że fabuła staje się coraz ciekawsza. Ale i mniej przeze mnie zrozumiała. Vosh jako postać jest genialna. Manipulacje i sztuczki jakimi się posługuje namieszały mi w głowie. I choć patrzyłam oczami Ringer, która teoretycznie nadążała nad nowymi nowinkami, to ja kompletnie się pogubiłam. Być może za drugim podejściem uda mi się to wszystko zrozumieć. 

Skrycie mam nadzieję, że trzecia część wynagrodzi mi całe niezadowolenie związane z dwójeczką. Ale też nie przesadzajmy. Była to ciekawa lektura. Nie wiem czy warta swojej ceny ale przynajmniej okładka jest piękna. :D

1 komentarz:

  1. Pierwszą częścią byłam zachwycona, ale inna narracja w drugim tomie nieco mnie przeradza. Zarezerwowałam sobie książkę w bibliotece, bo się obawiam, że pieniądze byłyby zmarnowane, gdybym ją kupiła, szczególnie, że pierwszy tom mam jedynie jako egzemplarz przed korektą.
    Ale chętnie poznam dalsze losy bohaterów, no i ciekawi mnie, jak autor zakończy tę historię.

    OdpowiedzUsuń