sobota, 31 maja 2014

"Ciepłe ciała" - Isaac Marion


R jest Zombie. Większość z nich nie ma imienia, wspomnień, niczego co choć w małym stopniu przywracałoby im człowieczeństwo. R jest troszeczkę inny. Owszem, wciąż jest trupem, żywi się ludźmi, chodzi wolniej niż ja bym się czołgała, ale wydaje się, że ma pewne naturalne skłonności do myślenia a nawet mówienia. 

Julia to dziewczyna odważna i pewna siebie. Jest wrażliwa, nie strachliwa. Stara się widzieć świat w jasnych barwach i dba o te okruchy ludzkości, które się ostały. Gdy tak długo ma się do czynienia ze śmiercią, można stać się oschłym i smutnym. Ale Julia wciąż ma nadzieje, że uda się "ekshumować" to co zostało. 


Pewnego razu dochodzi do ich spotkania, a R ratuje życie Julii (tak, własnie, Zombie uratował człowieka). R jest w stanie dowiedzieć się czegoś o niej dzięki Perry'emu. Perry to chłopak Julie, a R zjada jego mózg. Od tamtej chwili tamten podsyła mu wspomnienia a nawet niekiedy radzi i dodaje otuchy. R zabiera Julie na lotnisko i tam się nią opiekuje (i tak, ponownie, Zombie OPIEKUJE SIĘ człowiekiem). Dziewczyna zaczyna dostrzegać odmienność R, a dokładniej mówiąc, sama przyczynia się do zachodzących zmian. Ich relacja zapoczątkowała pewną reakcję łańcuchową, która zaczyna obejmować innych Zombie. Nasi bohaterowie zmagają się z własnymi zachowaniami zachowawczymi kontrastującymi z ciekawością wzajemnego poznania, jak i z brakiem akceptacji. Szczerze mówiąc ich przyjaźń, nie mówiąc o relacji damsko-zombie, jest niedorzeczna. Nigdy nic takiego nie miało miejsca, więc bohaterom trudno jest się odnaleźć w sytuacji. Niemniej jednak, pielęgnują łączące ich uczucie, co wcale nie będzie proste, bo teoretycznie R jest śmiertelnym zagrożeniem dla Julie. Tylko czy społeczeństwo, do którego należy Julie, byłaby w stanie zaakceptować ich znajomość? 


Ta książka wygrywa swoją prostotą i delikatnością. Nie ma wielu wątków, jest jeden motyw przewodni, chociaż ja w nim widzę swoistego rodzaju przesłanie - "kochajmy się i dbajmy o to co mamy". Czasem nie potrzeba zrywów akcji, romansów i innych takich. Te najbardziej wartościowe opowiadają historie jednej książki, z akapitami, w których liczy się każdy detal. Najbardziej cenimy te chwile, kiedy musimy odłożyć książkę, by coś przemyśleć, zaśmiać się pod nosem lub wykrzyczeć w eter "coooo?". Jednak najbliżej mojemu sercu są lekko uniesione ku górze kąciki ust - oznaka, że rozumiem i utożsamiam się z założeniami autora. Że każda nawet najmniejsza komórka w moim ciele kocha wszystkie skrawki tej książki. Że moja dusza i dusze bohaterów stanowią jedność. Czego chcieć więcej? A własnie to czuję po tej lekturze, spełnienie i radość. 

Także nieprzypadkowy wydaje mi się wybór imion. Julia i R - Romeo i Julia. Dostałam olśnienia, gdy pewnego razu w szkole streszczałam koleżance o czym jest ta książka (oczywiście opis na okładce i motylkach niczego nie wnosił... ) i nagle bach! niczym obuchem w pierś, przecież to Romeo! Jest to para, która zmienia wszystko. Oni są idealnie do siebie dopasowani. Przeznaczenie to chyba przesadne określenie, aczkolwiek ewidentnie posiadają cechy wspólne z szekspirowskimi Romeo i Julią. 

Podobają mi się również opisy, być może nie są specjalnie wysublimowane, jednak ukazują dokładnie to co dla czytelnika jest najważniejsze. Okej, w mojej głowie krystalizuje się też teza, że "Ciepłe ciała" są prostolinijne. Coś w tym jest, bo rzeczywiście nie dostajemy zbyt wiele odczuć. Nie ma fajerwerków. Jest trochę jak na obiedzie u mamy, nudno ale koi serce. Własnie, chyba ta książka jest specjalnie dla osób, które odczuwają smutek.  Dla tych, którzy potrzebują nowej nadziei i promyczka słońca na twarzy. Polecam. ^^ 



<-- Tu macie film na podstawie książki. Zmyłką jest tytuł, bo choć wiedziałam że taka książka jak "Ciepłe ciała" istnieje, to w pierwszym odruchu ich ze sobą nie powiązałam. Ale pozytywnie mnie to zaskoczyło. Tytuł filmu to "Wiecznie żywy". Miałam okazje najpierw oglądać ekranizację, co raczej mi się nie zdarza (jestem zwolenniczką przekonania ,że lepiej zabierać się za książkę - potem za film),  ale muszę przyznać, że podobają mi się obydwie formy tej historii. 

Ktoś czytał książkę lub oglądał film? :D

4 komentarze:

  1. Mam na półce i właśnie zakupując "Ciepłe ciała" liczyłam na coś prostolinijnego i lekkiego, więc wszystko wskazuje na to, że nie powinnam się zawieść gdy wreszcie po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz! :D no, ej, ona po prostu jest zbyt przyjemna by można było się nią rozczarować. ;p

      Usuń
  2. Nie słyszałam o tej książce. Będę ją mieć na uwadze w tych gorszych dniach.

    OdpowiedzUsuń