piątek, 29 listopada 2013

"W mrok" - Andriej Diakow


Uniwersum Metro 2033  #2

"W mrok" jest kontynuacją przygód, a raczej walki o przetrwanie, Tarana i jego przybranego syna, Gleba. Pierwsza część "Do światła" (RECENZJA) zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Poczytałam trochę na temat całego tego planu Uniwersum i okazało się, że to najwięksi fani Metra 2033 piszą własne utwory osadzone w tym świecie, wstawiają je na odpowiednią stronę, właściwie forum, a potem możliwe jest, że ktoś zechce to wydać. Nie wiedziałam o tym, a własnie Andriej Diakow dostał taką szansę, komuś spodobała się jego propozycja, i tak oto stał się pisarzem. Jednak powróćmy do fabuły. 

Minęło już kilkadziesiąt lat od wybuchu jądrowego, i mimo, że życie na powierzchni jeszcze długo nie będzie możliwe, to ludzie przystosowali się do warunków jakie panują w metrze. Wiodą spokojne, proste życie. Rozwijają się w miarę możliwości, jakoś próbują powrócić do stanu sprzed wybuchu. Jednak już po raz drugi ktoś używa bomby atomowej. Miejsce, gdzie względnie udało się przywrócić warunki sprzed wybuchu, zostaje doszczętnie zniszczone. Mało tego, zginęło mnóstwo niewinnych ludzi. Kto za tym stoi? Podejrzenie pada na petersburskie metro. 

Jednakże kto w metrze, gdzie ludzie nie mają co jeść i współdzielą miejsce do życia ze szczurami, miałby posiadać bombę atomową? Nie wspominając o wysadzeniu czegokolwiek. To nierealne. Ale taka sytuacja zaistniała i trzeba to sprawdzić. A kto jak nie Taran najbardziej nadaje się do takiego typu zadań? Tak więc rozpoczyna swoje dochodzenie, na które ma tydzień. W tym czasie Gleb pozostawiony bez opieki zdążył się zagubić

Oh (wiem, że poprawnie jest och ale ja wolę oh), 
uwielbiam Gleba i Tarana. W tej części muszę przyznać, że to Gleb górował. Jego odwaga i zdolność do pakowania się w kłopoty jest niezwykła. Stał się prawdziwym Stalkerem, który potrafi sobie poradzić w nawet najtrudniejszej sytuacji. Napomknę, że w "W mroku" Gleb przeżywa swoje chwile chwały bez Tarana. Przybrany ojciec przy okazji wypełniania misji próbuje odszukać syna, jednak Gleb radzi sobie wyjątkowo dobrze bez niego.

Tym razem dowiadujemy się trochę więcej o całej strukturze metra, przede wszystkim to efekt osadzenia akcji własnie w nich, a nie jak to miało miejsce w pierwszej części, na powierzchni. Dokładnie przedstawione zostały kontrasty między stacjami, i postęp technologiczny. Ogólnie świat wykreowany jest genialnie, co już miało miejsce w "Do światła", ale teraz wiemy jeszcze więcej, i jeszcze lepiej. Jeśli poprzednia część wydawała ci się 'dobrze wykonaną robotą' to tą uznasz za epicką kontynuacje. Serio, lepszego sequela nie byłabym w stanie napisać. 
Bohaterowie są idealni. Nie tylko główni, ale każda nawet najmniej istotna postać jest charakterystyczna. I co ważniejsze, ma pływ na pozostałych bohaterów. Bo można łatwo zauważyć jak oni się zmieniają, jak dojrzewają, zmieniają opinie na jakiś temat, nic nie jest pominięte, ani jedna minuta. A w dodatku losy Gleba i Tarana mają ze sobą związek nawet, gdy nie przebywają razem. Gdy jedno coś robi, drugi odczuwa tego skutki. To jest więź, takie mam wrażenie, najbardziej ceniona przez autora.


Ta książka jest warta przeczytania! Ma pełne rekomendacje z mojej strony. Ja już w najbliższym czasie mam zamiar upolować trzecią część - "Za horyzont"

wtorek, 19 listopada 2013

Roczek !



Nastał ten wyjątkowy dla nas dzień, upamiętniający początek naszej przygody z blogowaniem! 
Jednak, wstyd się przyznać, ale przegapiłyśmy prawdziwą datę naszych urodzin. Tak na prawdę, powinnyśmy obchodzić je 16 listopada, ponieważ własnie w tym dniu opublikowana została pierwsza recenzja, ale w tym roku szkolnym cała nasza czwórka jest tak bardzo zajęta, że nie mamy czasu by wchodzić na Facebooka a co dopiero udzielać się w blog sferze. Także dzisiaj notatka o urodzinach a w weekend gorąca czekolada w pijalni lub lody u Grycana, za ten trud włożony w pisanie recenzji. Mamy dla was również konkurs z tej okazji. Niestety nie mogę powiedzieć dokładnie kiedy podamy szczegóły, ale na pewno to uczynimy. :D


Rok temu sam pomysł pisania recenzji na blogu wydawał mi się absurdalny, nie przypuszczałam, że ktokolwiek będzie miał ochotę czytać moje wypociny. Jednak kiedy Agata, Sara i Basia wdrożyły nasz niedopracowany, jednak ambitny plan w życie, zapłonęła we mnie iskierka nadziei, bo w końcu dlaczego miałoby się nie udać? Początki były trudne, jak każdy bloger wie. Ale z każdą napisaną przez nas recenzją wzrastała liczba odwiedzin i obserwatorów, a samo to już o czymś świadczy. 


A teraz trochę statystyk, bo wszyscy je lubimy. Pierwszą opublikowaną recenzją był Mechaniczny Anioł autorstwa Cassandry Clare (RECENZJA), napisana przez Agatę. Na daną chwilę mamy 142 obserwatorów i 26 polubień na fb (tak, wciąż nie umiemy wstawić bezpośredniego odnośnika na pasek bloga. Cóż, żadna z nas nie czuje się pewnie w HTML). Opublikowałyśmy 958 komentarzy, za co bardzo wam dziękujemy. Łączna liczba wyświetleń naszego bloga wynosi 17069, co jest wynikiem zadowalającym, tak sądzę. :)


Byłyśmy na spotkaniu blogerów w Sopocie, mimo, że staż w pisaniu recenzji nie wynosił nawet 9 miesięcy. Poznałyśmy tam innych takich jak my, i oczywiście wiele się do nich nauczyłyśmy. Liczę, że w następne wakacje również takie spotkanie będzie miało miejsce. Bardzo miło je wspominam. 

Na koniec chciałabym was przeprosić za naszą absencję, nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakim cudem godzicie naukę i pisanie recenzji. Ale obserwując innych, jednak można. Także postaramy się wam dorównać, i jak najczęściej publikować recenzje. Mogłoby się zdawać, że w czwórkę, powinnyśmy pracować z czterokrotną efektywnością, jednak to nie tak. Dziewczyny przygotowują się do matury a ja cudownie bawię się na biol-chemie. Słowo się rzekło, a mi pozostało tylko brać się do roboty.

Myślę, że własnie teraz objawiają się nasze zdolności telepatyczne, i z czystym sumieniem, w imieniu całej naszej czwórki, mogę podziękować wam, naszym czytelnikom, za ten wspólnie spędzony rok. Oby nie był ostatnim. <3