sobota, 13 września 2014

"Śmierć letnią porą" - Mons Kallentoft

 Komisarz Malin Fors #2

Lato się skończyło, a dni są coraz zimniejsze i krótsze. Troszeczkę tęsknimy za tym ciepłem, prawda? Nie przesadzajmy, bo zima jeszcze nas nie zastała, aczkolwiek ten kto zaczął szkołę lub powrócił do pracy po urlopie wie o czym mówię. Tęsknota się zaczęła. Natomiast jeśli chcecie na trochę przedłużyć i zatrzymać te chwile to może przeczytacie "śmierć letnią porą"? Nie będzie tam widoków rodem z Barcelony czy coś, ale upał z pewnością poczujecie. 

I tym razem Kallentoft daje nam dawkę przesyconych, przytłaczająco dokładnych opisów. Nic w tym złego, ma to swój urok. Szczególnie przydatne, jeśli chcemy poznać główną bohaterkę Malin, jej przyjaciół no i cóż.. ofiary. Wyjątkowo upalne lato daje we znaki, a okres sielanki zakłóca wałęsająca się naga, zgwałcona dziewczynka. Nic nie pamięta - ale może i lepiej. Prawdziwe piekło rozpoczyna się, gdy ofiarami ataków stają się inne młode dziewczyny. Porwania, zabójstwa, gwałty.. nie ma schematu. Jak można się domyśleć rozprzestrzenia się niepokój, ludzie zatrzymują córki w domu, ale to nie wystarczy. Nigdy nie wystarcza. A Malin ma osobiste motywacje by złapać oprawcę. W końcu jej córka może znaleźć się w niebezpieczeństwie...


Ta część jest bardzo podobna do jedynki (RECENZJA) . Istnieje dużo nawiązań do tej części, co mnie cieszy. Znaczy, czasem się wspomina o osobach z jedynki. Opisy są bogate, i intrygujące, ale za dużo w tym filozofii przez co po pewnym czasie ma się serdecznie ich dosyć. Fabuła jest dobra, ale dość przewidywalna. A dobry kryminał na końcówce powinien przyprawiać nas o zawał serca. 


Nie wiem co Mons robi (pewnie to przez opisy) ale strasznie lubię tych bohaterów. Każdy ma wyraźną sylwetkę, i do każdego mam inny stosunek. Podoba mi się też pociągnięty wątek życia prywatnego pani komisarz. Jest to ciekawe, i nie przyćmiewa śledztwa. 


Nie wiem czy wspominałam o tym w recenzji pierwszej części, ale teraz dość uważnie przyglądałam się sprawie kontaktu Malin ze zmarłymi. Znaczy, to trochę tak, że w akcję utworu są wstawione myśli, refleksje duchów. Czasem tylko opisują co czuli gdy umierali, jak to wyglądało z ich punktu widzenia i jak mają się teraz, już po śmierci. A niekiedy starają się doradzać Malin. Wiadomo, że ich nie usłyszy, ale to ciekawe bo mam wrażenie, że ci zmarli bardzo liczą na pomoc w złapaniu ich mordercy. I nie mogą zaznać spokoju, póki Malin nie rozwiąże sprawy. Jest to strasznie wciągające, choć przyznam, że czasem nie miałam już sił tego czytać, po tych całych opisach, zbędnych elementach mój mózg się wyłączał. Można to zaliczyć do dość dużego mankamentu tej książki. 


Taaak, mam radę. Jeśli ktoś nie lubi soczystych opisów, dużej dawki prywaty w kryminałach, i lekkiej przewidywalności to niech nawet nie tyka tej serii. Aczkolwiek jest to naprawdę intrygująca pozycja, niestandardowy kryminał, bo ma w sobie dużo innych motywów. Może trochę przypomina obyczajówkę.. nieważne. Miłego czytania!

Ps. Kompletnie teraz z Agatą nie mamy czasu, przez co leciutko zaniedbałyśmy bloga, ale z przykrością musimy stwierdzić, że na jakiś czas tak pozostanie. :c
Pozdrawiamy! 

3 komentarze:

  1. Mons Kallentoft to jeden z moich ulubionych autorów :)
    U mnie 15 września pojawi się recenzja "Zła budzącego się wiosną", czyli 4 tomu z cyklu o komisarz Malin Fors. Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna okładka. Jeszcze nie czytałam pierwszej cześci, ale mam nadzieję że jeszcze uda mi się sięgnąć po powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie bardzo podoba się proza Kallentofta - jest coś w tych opisach i postaciach, co całkowicie do mnie przemawia. W tej części historia faktycznie była dość przewidywalna, ale z czasem ta sytuacja się poprawia, autor rozwija się z tomu na tom.

    OdpowiedzUsuń